chwile majowego słonecznego nienasycenia, wieczornego chłodu, rześkości porannej i pachnących łąk, pączków stulonych, spracowanych już owadów. Błękity i młode soczyste pędy zieleni. Gorące z zimnem splecione. Raz na dole raz na górze. Mury obdrapane, zwykłe życie, lodowate piwnice, spokojnie, kawiarniane gwarne zapachy filiżanek, leniwe koty. Krótko, tęsknota za zapachem ziemi, więcej ciszy, ukojenia by się chciało.