Jestem wielbicielką makaronu. Pszeniczne złote kokardki, skręcone fusilli, zielone gniazdka tagliatelle,
drobne poduszeczki tortellini z subtelnym środkiem, brzuchate cannelloni, i karteczkowe płaty lasagne sprawiają że wyobraźnia pulsuje mi słońcem. Najdoskonalsze są długie nitki spaghetti.
Pierwsza zasada. Najlepszego sortu. Włoskie, z dobrej mąki pszenicy durum. Ugotowane jędrnie, spójnie, opornie do gryzących zębów. Najprostsze: polać zieloną, dobrej jakości oliwą z oliwek. Bez cierpkości, z aksamitem. Do tego pióra twardego, ostrego, intensywnego parmigiano reggiano i gotowe.
Dla niektórych zbyt proste. Ale jest przyjemność w prostocie wciągania oblepionej serem niteczki.