w zenitowym, poczciwym obiektywnie.
a tu już komórka ot telefoniczna na Starym Żoliborzu. Piękna ulica.

Poszukiwanie świtała
czyli chodzenie po bazarku i patrzenie i wypatrywanie, co juz nowego, a czy botwina jest naprawdę drobna, krucha, a rabarbar gładki i jędrny. Póki co zagarnęłam szpinakowe, młode listki na sałatkę z jesienną gruszką. Szpinak umyty i osuszony kładziemy na talerzu, możemy choć niekoniecznie dodać krótko obgotowane brokuły, świeżym akcentem będzie zielony ogórek, gruszkę obieramy i kroimy w cienkie plastry, do tego można by było wykwintnej dodać skruszony ser Roquefort i posypać podprażonymi orzechami włoskimi lub pinii. Dressing to utarty ząbek czosnku z oliwą i cytryną, lub octem malinowym. W wersji wypasionej ( czyli serowej) warto dodac do sosu z cytryna i miodem zmiksowane truskawki co nada zaskakującego, wyjątkowego aromatu.
szumi komp baterię ładuje na iPoda, wielgachne iście rodzinne walizki stękają na dywanie, letnie ubrania, wreszcie! sandały, klapki, chustki od słońca, filtr 50. za 4 godziny snu teleport czerwony na lotnisko. i wyspa drzew pośrodku oceanu utuli ryczący samolot i nasz nazimowane blade ciała, zapadłe poliki, pęczniejące brzuchy.
o tak. doczekać się nie mogę.
branoc.
ps. śniadanie o 4 30 wiosennie, słońce być może i pierwszy ptak zaświergocze ot to może lekko twarożkowo, tzw cottage cheese, białe kulki, prosto z posiekaną rzodkiewką, szczypiorkiem, grubo zmielonym pieprzem, odrobiną śmietany dla słodkości, solą. położyć na chrupkiej kromce ciemnego chleba z ziarnem. Można jeszcze dodać ogórka rześko zielonego i schłodzić całość. Zjeść na tarasie, grzejąc pięty o pręty.

… potrafią wyturlać się niespodziewanie, albo zaszyć w koszyku z kabelkami, więc zaniosłam takie dwie sieroty do Lab. Jedna nie wytrzymała próby czasu i wyczyściła się na amen, z drugiej uratowało się kilka klatek. Topienie pierwszej Marzanny od Gosi i Tomka; pięknej, szykownej damy, której urody niestety owa klisza już nie utrwaliła.
Uwielbiam swojego starego zenita 🙂





… co pozostali po raz kolejny ze swoim półtorarocznym pacholęciem w domu, aby w blasku świec ucztować, pić wino, narzekać na strzelające petardy i ryki sąsiadów gdzieś z boku. Wieczór jak każdy inny, oparliśmy się pokusie podrygiwania w rytmie gwiazdorskim towarzystwie wielkich miast telewizyjnego ekranu, oraz pchlim skokom po nic nie wartych kanałach TimeToWaste. I obejrzeliśmy Toy Story 3, co cudownie rozśmieszyło nasze gęby szeroko, i poszliśmy spać nasyceni czekoladową endorfiną i osmolonymi zębami. No to wszystkiego dobrego w Nowym Roku.


Kulki chlebowe:
Drożdże rozetrzeć z cukrem, wlać mleko, dodać 3 łyżki mąki, wymieszać dokładnie, zostawić do wyrośnięcia na 15 minut. Następnie dodać resztę składników i wyrobić ciasto, dosypując mąki w razie potrzeby, odstawić na godzinę. Formować kulki, wstawić do nagrzanego piekarnika na 220 stopni. Podawać z ulubionym pesto, tapenadą, masłem czosnkowym.

Masło czosnkowe:
Czosnek posiekać, rozetrzeć z solą, włożyć do malaksera z masłem i oliwą i ucierać aż będzie puszyste. Schłodzić. Można podawać do pieczywa, pieczonych ziemniaków, gotowanych warzyw na parze.
Zielone pesto:
Składniki zmiksować.
Tapenada z czarnych oliwek:
Składniki zmiksować.

Cannelloni faszerowane szpinakiem:
Szpinak gotować z masłem przez 15 minut, dodać śmietanę i gałkę, doprawić. Gotować aż się zredukuje śmietana, dodać posiekany drobno czosnek, gotować przez 3 minuty. Schłodzić i wypełnić farszem rurki. Zmiksować puszkę pomidorów z koncentratem, czosnkiem i wodą, dodać łyżkę oliwy i zioła. Pół sosu wlać w naczynie do zapiekania, ułożyć rurki i wylać resztę na makaron. Piec w 220 stopniach przykryte folią przez 30 minut, przez kolejne 10 posypane serem i odkryte, aż się zrumieni.
Na słodki koniec sylwestrowych szaleństw zrobiłam mus czekoladowy z lekką modyfikacją zrobiłam wg przepisu Trufli. Nie dodałam syropu, więc mus był bardzo gorzko czekoladowy i przepyszny. Do tego zrobienie go jest banalne 🙂

Tak więc: Najlepszego!

… jest żółta. A pochodzi z Ameryki, była świętą rośliną, Indianie wierzyli, że uleczy wszelkie choróbska i cholery, kwiatami dekorowano bóstwa. Nas współcześnie chroni od depresji jesiennych smutków i wzrok wyostrza na rzeczywistość, chyba swoim pięknym kolorem. Nie wspominam o pestkach, bo wiadomo że super, a i dobre ponoć na robaki w przewodzie. ot co. Można ją przygotować na tysiąc różnych sposobów; od soków do ciast, naleśników i dodatków, cudnie łączy się z imbirem. Dziś zupa. Prze-prosta. Prze-pyszna. Prze-dynia prze-pani. Z czarnym sezamem.
Dynia nr 1.
W garnku na oliwie z oliwek podsmażyć cebule, potem posiekany czosnek, dodać dynię i ziemniaki, następnie przyprawy. Mieszać, po kilku minutach wlać bulion. Gotować do miękkości, zmiksować, dodać śmietankę i ew dosolić. Posypać ziarnem. Depresjo precz.

Dynia nr 2.
pieczona zupa inspirowana usłyszanym przepisem Magdy Gessler. Inna historia dyniowa, pyszna i słodka. Do tego robi wrażenie, podaje się w wazie z dyni. Cudo.
Wydrążamy miąższ z dyni, kroimy go w kostkę. Również w kostkę kroimy bagietkę. Na tarce trzemy żółty ser. Kawałki dyni, bagietki i starty ser ukłdamy warstwami w wydrążonej dyni, zalewamy bulionem i zapiekamy w temperaturze 180 stopni C. Po dwóch godzinach wyjmujemy dynię z piekarnika i całą jej zawartość miksujemy. Dodajemy śmietanę kremówkę. Doprawiamy solą, białym pieprzem odrobiną cukru i gałki muszkatołowej. Wazą, w której podajemy zupę jest dynia.
patrze 2005-10-24 10:31:53
Czy widzisz te drzewa rozpostarte skrzydła duchów lasu? wymalowały karminem brzegi dębowych liści, klony zżółkły bez zazdrości, świecą jasnym po złotawym słońcem, gromadzonym przez lato. brzozy drżą, choć ciepła ich kora łaciata, drobniutkie listki śpiewają kołysankę przed zaśnięciem. Kopuła nieba tuli je wszystkie do chmurzastej piersi, rozpieszcza słonce, głaszcze lekkim wiatrem, nie rozbiera troskliwie przed chłodem. Leszczyny lekką zielonkawość chowają przed światem, przed nieuchronną zmianą, choć może nie kryją, co ma być to będzie.
pory roku… wędrówka na kuli czasu, spędzona po raz kolejny w bloku, obserwowana z betonowego świata, znad blokowych czeluści, coraz cichszego trelu ptaków co sie zimy nie boja huhuhaa…. a głośniej być może ludzie z melancholii butelkowych żałości krzyczą by zdusić smutek.
Można go zjeść na śniadanie w wersji quick&ligth w tygodniu, na skwierczące masło (koniecznie! żaden olej) wlać lekko rozbite jajka (tylko nr 0 ew. 1) posolić, popieprzyć, podważyć trzeba brzegi a przy zsuwaniu z patelni złożyć na pół. W wersjach na bogato można wykorzystać resztki obiadowe, pętające się po lodówce resztki sosu, lecza, ratatui, szpinaku.

Można wkroić kawałki warzyw surowych lub wcześniej podsmażonych (jak cebula) krążki papryki, sparzone i obrane pomidory, suszone pokrojone w paseczki pasują do pokruszone sera camembert lub feta, te przyjemnie rozpłyną się pod wpływem ciepła. Warto sypnąć różnymi rodzajami ziół, połączyć np miętę z kozim serem, a szałwie z pleśniowym typu białego lub bleu. To są omlety sycące, mocne.
Omlety francuskie czyli z ziołami można zrobić na dwa sposoby, posiekane zioła i dymkę wymieszać z jajkami i usmażyć, lub zioła zmieszać ze śmietaną, solą, pieprzem i wylać na omlet, zwinąć w rulon.

Warto sięgnąć po kiełki w sezonie, albo uprażone ziarna słonecznika, dyni, sezamu. Jest również odmiana japońska omletu, tamago, jest to jednak dość pracochłonna procedura, mniej spontaniczna, dla porannych smakoszy. Można do jajek dodać sosu sojowego, śmietanę, szczyptę curry, chili, cukru, bo wiadomo że jeszcze istnieje wersja omletu na słodko, z ulubionymi owocami.

Omlet z czymkolwiek powinien być jasny, lekko zrumieniony od spodu i wilgotny na górze.
… tydzień temu.
Czas niezwykły, bardzo odkrywczy i dla niego i dla mnie, właściwie niekończąca się przygoda, opowieść, czasem pełna śmiechu i czułości czasem smutku trochę też złości…
Kalejdoskop uczuć, szkiełka barwione moimi emocjami.